Batman - Ziemia Jeden. Tom drugi
32, Gliwice, Poland

Wątek z ostatnich stron pierwszego tomu Batmana – Ziemi Jeden został w tomie drugim rozwinięty w sposób budzący uznanie i rozbudzający apetyty na kolejną część.



W rzeczywistości tomu drugiego wciąż młody Batman jest już Batmanem lepszym. Wciąż jednak daleko mu do największego detektywa świata, co nie omieszka wytykać mu chociażby Gordon. Obrońca miasta oskarżony o morderstwo zostaje rzucony na wodę głębszą niż poprzednio, musi w niej bowiem pływać polując na zamachowca z umiłowaniem do zagadek, a na szlaku do zwierzyny napotyka dziesiątki ofiar…

Tom drugi wyróżnia się wymieszaniem kilku gatunków i ta mieszanina wcale nie jest ciężkostrawna. Na pierwszym planie znajduje się oczywiście śledztwo w sprawie zamachowca zostawiającego znak zapytania i związana z nim intryga. Głównie tutaj widać, jak rozwija się Bruce Wayne jako zamaskowany mściciel pod kątem praktyki detektywistycznej oraz relacji z Jimem Gordonem. Nie ma między tymi postaciami niechęci i braku zaufania, wydarzenia z tomu pierwszego znacznie je do siebie zbliżyły, Batman jest dla przyszłego komisarza partnerem niemal w takim samym stopniu jak Bullock. Poczciwy Harvey także ma tu swoje pięć minut, scenarzysta Geoff Johns pozwala mu je wykorzystać na romans z alkoholem i jego konsekwencje. To pozwala też spojrzeć lepiej na relację na linii Gordon – Bullock i przeanalizować jej ewolucję. Na nudę nie można w żadnym stopniu narzekać.

We wspomnianą intrygę wplątane jest także rodzeństwo Dentów, co wprowadza do opowieści trochę melodramatu. Prokurator okręgowy Harvey Dent, zgodnie z kanonem, jest nieustępliwy w zmienianiu miasta na lepsze, choć jego metody rodzą pytania, a ponadto opiekuje się swoją siostrą bliźniaczką. Jessica Dent, zupełnie nowa postać w multiwersum DC, uzupełnia brata we wspomnianej walce jako burmistrz miasta. Jej relacja z Brucem jest jednym z pobocznych wątków, który nie pozostaje bez znaczenia w kontekście intrygi oraz zakończenia tomu. Harvey Dent wprowadza w ten trójkąt pielęgnowaną przez lata niechęć do Wayne’a, niektórzy mogą go nawet oskarżyć o paranoję („W jego żyłach płynie krew Arkhamów”), która zawadza mu w prowadzeniu krucjaty przeciw obecnemu kształtowi Gotham.

Batman rozwija się tu nie tylko pod kątem walki wręcz czy umiejętności detektywistycznych, ale też pod innym istotnym dla tej postaci kątem – gadżetów. „Uczłowieczony” Bruce, niemający wielkiej głowy do technologii, zostawia tę kwestię Luciusowi Foxowi, co wiąże się z frustrująco-humorystycznymi scenami w laboratoriach Wayne Enterprises. Czytając je, można zajść w głowę, jak to się dzieje, że nikt nie demaskuje swego pracodawcy. Ale jak to w innej historii zostało powiedziane – nikt nie ma twardych dowodów, że Bruce Wayne to Batman. A inny, mniej dociekliwy, może to zrzucić na komiksowe prawidła i związane z nimi pewne uproszczenia i nielogiczności.

Każdego bohatera definiują też wrogowie, a w kwestii galerii przeciwników Mroczny rycerz nie ma sobie równych. Główny złoczyńca „dwójki” – nietrudno zgadnąć na podstawie wstępu, że jest nim Riddler – nie został potraktowany po macoszemu, jako niezbędny element infrastruktury superbohatera. Riddler ma jasne motywacje, posuwa się do drastycznych środków i mimo iż mówi zagadkami i nie posiada wymyślnego i efektownego uniformu, bynajmniej nie postrzega się go jako błazna typu Jim Carrey w Batman Forever. Oprócz niego w drugim tomie Ziemi Jeden zostają przedstawione jeszcze dwie inne postacie. Pierwsza wygląda, jak powinna, ale jej relacja z bohaterem jest już inna, niż można było się spodziewać i stanowi ona jeden z punktów wyjścia dla „trójki”. Podobnie jest z drugą postacią, dużo przyjemniejszą dla oka i mając na uwadze jej relacje z tytułowym bohaterem we wcześniejszych historiach, można oczekiwać w kontynuacji solidnego jej rozwinięcia, nawet jeśli konwencja jest dużo bliższa rzeczywistości niż inne historie z Zamaskowanym Krzyżowcem. Jeszcze w kwestii wrogów, wracając jednocześnie do Dentów – wszystko wskazuje na to, że na „stanowisku” tożsamości jednego z najbardziej znanych antagonistów Gacka dojdzie do ciekawej zmiany warty, zwłaszcza w kontekście opisanych dwa akapity wyżej relacji na linii Wayne – Dentowie. Niemniej – tu delikatny spoiler – wszystko zostanie w rodzinie.

Do wyżej wymienionych aspektów historii należy dorzucić jeszcze humor. Nie jest to humor mający wywołać rechot, jest to bardziej humor gorzki, sarkastyczny, tym samym wpasowujący się w ogólny klimat tomu. O ile poprzednio nie podałem koloru medalu, na jaki spisał się Geoff Johns, o tyle tutaj z czystym sumieniem mogę przypiąć mu do piersi szczerozłoty krążek. Jego częsty współpracownik, rysownik Gary Frank, dotrzymuje mu kroku, oddając nieczystość miasta i czające się w jego murach (i kanałach) niebezpieczeństwa. Podobnie jak to miało miejsce poprzednio, tak i tu Frank raczy nas kadrami niezawierającymi ani jednego dymka, które i tak wyrażają wiele. Do zobrazowania urzeczywistnionego Gotham City trudno było znaleźć kogoś lepszego.

Perypetie Bruce'a Wayne'a z uniwersum Earth One czekają wciąż na rozwinięcie, bowiem do dziś wolumen 3 nie ujrzał światła dziennego. Wiadomo jednak, że Johns i Frank pracują nad nim i choć dokładna data jego premiery nie jest jeszcze znana, już teraz można wpisać Batman: Earth One Volume 3 na listę najbardziej oczekiwanych komiksów. Oczekiwania wywołane ostatnimi stronami wolumenu drugiego są ogromne, niemniej wymieniona wyżej para twórców nie raz pokazała, że potrafi takim oczekiwaniom sprostać. Pozostaje więc czekać niecierpliwie, ale z optymizmem.

12 views
 
Comments

There are no comments yet.
Leave your comment, start the discussion!

Blog
Blogs are being updated every 5 minutes