Fake runner a spis powszechny
32, Gliwice, Poland

Inspiracją dla poniższego tekstu był film Łowca androidów (org. Blade Runner). Jego znajomość nie jest konieczna, by przeczytać poniższe, niemniej może być ona przydatna.



Fejki to istoty bardzo podobne do prawdziwych. Zwrot „bardzo podobne” nie oznacza „takie same”. Podczas gdy prawdziwi prezentują się tak samo zarówno w tym świecie, jak i poza nim, fejki cierpią na rozdwojenie aparycji. Nie są oni pożądani w społeczności i w związku z tym są usuwani. Ich identyfikacją i eliminacją zajmują się fake runners – łowcy fejków lub po prostu łowcy.

Łowcą może zostać każdy członek społeczności. Aby to zrobić, wystarczy namierzyć podejrzanego osobnika, zebrać odpowiedni materiał dowodowy i przekazać go organom tutejszej władzy. Te ostatnie same są aktywnymi łowcami, ze względu na swoje szczególne uprawnienia nie muszą konsultować zebranych dowodów z wyższą instancją. Są oskarżycielem, sędzią i katem. Łowcy nie otrzymują odznaki ani zaświadczenia, nie pobierają wynagrodzenia za swe usługi. Ich jedynym honorarium jest satysfakcja z wykonanej pracy i wdzięczność im podobnych.

Klasyfikacja osobnika jako fejka (inaczej lewizny lub lewusa) zachodzi na kilku poziomach. Pierwszy to oczywiście wygląd zewnętrzny. Tutaj najczęściej zostają natychmiast sklasyfikowane osobniki płci żeńskiej, które od momentu zameldowania dają się pokazać z co najmniej pięciu stron (a czasem z dziesięciu, czyli z maksymalnej liczby stron), nierzadko poszerzają swoje okno wystawowe o albumy. Ich cechą wspólną są skąpe ubrania i kuszące/wyzywające pozy. W przypadku osobników płci męskiej mogą to być screeny i zdjęcia ekranu wyświetlającego aktora „użyczającym” wizerunku, choć zdarzają się zdjęcia modeli lub innych mężczyzn. Częsty przypadek – u obu płci – to fejki bez twarzy. Takie przypadki można zidentyfikować po aktywności słownej – co, komu i ile piszą. Komentarze wulgarne i ubliżające świadczą jednoznacznie o naturze lewizny. Osobnik posiadający twarz może zostać zidentyfikowany jako lewus także w przypadku nieodpowiadania na komentarze pod swoim adresem. Część przedstawicieli gorszego sortu zameldowanych potrafi pokazać się fizycznie i słownie w sposób wyważony i niebudzący na początku podejrzeń. Wtedy łowca musi poddawać takiego osobnika głębszej analizie oraz liczyć na swoją znajomość innych portali zawierającymi zdjęcia pięknych pań i panów.

Podczas regularnych debat na temat fejków często pada pytanie o ich motywacje, o sens ich istnienia. Do tej pory nie ukazała się żadna spowiedź lewizny, można więc tylko bawić się w zgadywanie. Najczęściej uważa się, że są to osoby lubujące się w zabawie uczuciami naiwnych prawdziwych. Taka samotna skuszona dusza zasypuje lewusa czułymi wyznaniami (nierzadko towarzyszą temu prezenty), po czym taka relacja kończy się równie szybko i gwałtownie, jak się zaczęła - zdradą lub zdemaskowaniem. Fejk jednakże w przypadku zdemaskowania, zgodnie z przytoczoną teorią, nie czuje złości, a jedynie poczucie dobrze wykonanego zadania. Nie można jednak zakładać, że te motywacje są zawsze tak podłe (Zaznaczam, że próba zrozumienia nie jest jednoznaczna z akceptacją. Śledczy również przybliży się do przestępcy, jeśli zrozumie jego motywy). Często ludzie niespełnieni w tamtym życiu chcą odbić to sobie w tym życiu. Zatem, jeżeli w tamtym życiu jestem prawdziwy, lecz samotny i nieatrakcyjny, niech chociaż w tym życiu urodzę się jako nowe wcielenie Rudolfa Valentino i poczuję, jak to jest być atrakcyjnym dla kobiet i pożądanym przez nie. U drugiej płci funkcjonuje to oczywiście podobnie. Przybierają maski i drugie tożsamości w imię choćby namiastki bliskości i miłości. Dobre chęci, czyli kolejny materiał do wybrukowania piekła. Fejki mogą być również produktem prawdziwych, którzy z podobnych pobudek materializują tu swoje wyobrażenia o idealnej partnerce, która należy tylko do niego, a wszystkim innym, nawet najwspanialszym, pokazuje drzwi. Na podobnej tezie opiera się teoria spiskowa - za lewizny odpowiedzialna jest władza. Władza, która obserwuje, widzi, co jest tematem chwytliwym, co generuje ruch w społeczności (statusy, blogi, kolejne związki, rozstania, powroty itd.) i co w konsekwencji przekłada się na ilości odsłon oraz ilość lokalnej waluty w obrocie. Paradoksalnie zatem, aby ogród kwitnął, ogrodnik sadzi chwasty. Następnie wyrywa je co jakiś czas, aby zachować pozory utrzymywania porządku na swojej działce. Teoria zapewne skazana na wyśmianie, niemniej w obliczu milczenia fejków na temat swych intencji nie do całkowitego odrzucenia.

Niezależnie od motywów lewusów, bardziej lub mniej prawdopodobnych, łowcy nie mają chwili wytchnienia, co mocno im doskwiera i odbija się na ich satysfakcji z pobytu w tym świecie, co nierzadko kończy się emigracją do innych wirtualnych kolonii. Regularnie dają publicznie upust frustracji związanej z obecnością fejków. Administracja, w odpowiedzi na ich manifesty popierane przez rzeszę członków społeczności, zorganizowała spis powszechny prawdziwych. Wystarczyło pokazać się członkowi komisji z kartką papieru z napisaną własnoręcznie nazwą świata. Pozytywnie zweryfikowany prawdziwy otrzymywał 6 jednostek lokalnej waluty, a jeżeli jego potwierdzenie swej natury znalazło szczególnie wysokie uznanie w oczach pozostałych (a może i jeżeli prawdziwy wiedział, z kim się zadawać), mógł liczyć na dodatkowe 100 jednostek. Władza musiała liczyć się z sięgnięciem głęboko do kieszeni, jednak w zamian łowcy mieliby za sobą najtrudniejsze zadanie, czyli identyfikację, a po masowej eliminacji zapanowałby spokój i pewność co do poszczególnych mieszkańców. Spis powszechny, zakończony w połowie października wykazał, że spośród kilkunastu tysięcy zameldowanych jako prawdziwi zostało zweryfikowanych kilkanaście z nich. Wniosek ze spisu płynie taki, że fejki stanowią 99,9% społeczności. Ponad 11 tysięcy lewusów do wyeliminowania przez kilkunastu łowców. Masowa eliminacja jednak nie nastąpiła i najpewniej nie nastąpi.

Powiedzieć, że inicjatywa spisu powszechnego poniosła porażkę, to nic nie powiedzieć. Na pytanie „Dlaczego?” jest kilka propozycji odpowiedzi. Po pierwsze: forma spisu i związana z nią kampania informacyjna. Fakt, iż weryfikacja była nagradzana lokalną walutą wymusił na władzy zorganizowanie spisu w formie konkursu. Zgodnie z przyjętą polityką konkurs (od jego ogłoszenia do podania wyników) trwa od 1. do 15. dnia miesiąca. Przez całe 15 dni, przy każdym przekroczeniu granicy zameldowany jest witany informacją o konkursie i jego aktualnych wynikach, co niektórzy mogą odbierać jako nachalność, w skrajnych przypadkach jako zmuszanie do wzięcia udziału, a naturalną reakcją na przymus stają się opór i bunt. Po drugie: miesiąc bez konkursu to dla rządzących miesiąc stracony. Tematyki niektórych zabaw wprawiały część osobników w konsternację, w konsekwencji na sam widok/dźwięk słowa „konkurs” owa część dostaje odruchu wymiotnego. Po trzecie: czasowa nieobecność. Niektórzy nie mogą pozwolić sobie na regularne odwiedzanie swojego tutejszego kąta, przez co ominęła ich informacja o spisie. Po czwarte: permanentna emigracja bez wymeldowania się. Po piąte: przekonanie „I tak wszyscy wiedzą, że ja to ja”. Po szóste: tumiwisizm, czasami połączony z poglądem, że wszelkie konkursy są bezsensowne np. przez stały zestaw uczestników i zwycięzców, nie w pełni precyzyjne zasady uczestnictwa lub blokowanie i zaniżanie ocen konkurentom (m.in. poprzez lewizny) jako środki służące zajęciu miejsca premiowanego lokalną walutą.

Oczywiście, komisja i jej członkowie, a także sami łowcy posiadają zbierane przez lata materiały dowodowe i na ich podstawie są w stanie zaklasyfikować w trybie pozaspisowym poszczególnych mieszkańców jako prawdziwych. Niemniej, dla niektórych fake runners świat po spisie powszechnym nie jest już taki sam. Zostali oni zmuszeni do jeszcze większego ograniczenia zaufania i podchodzenia do kolejnych członków społeczności z większym dystansem. Niewykluczone, że ich głowy zasypują wątpliwości, których jeszcze kilkanaście dni wcześniej nie brali pod uwagę. Czy osoba, która jest tu od lat, może być kimś innym? Czy te wszystkie dramaty, rozterki, brudy prane publicznie są prawdą, czy tylko wyobrażeniem zaszczepionym w ich świadomości? Czy w naszych szeregach czają się podwójni agenci? Czy lewus może ścigać swoich?

Wielkimi krokami zbliża się listopad, a co za tym idzie – kolejny konkurs, może na pokazanie się z symbolem Polski. Po spisie patriotów dokonanym na podobnej zasadzie i w podobnych warunkach co spis prawdziwych, łowca-służbista będzie w jeszcze większej kropce. „Ten nie dość, że fejk, to jeszcze nie-Polak”. Jest także ewentualność, że po zakończeniu spisu patriotów (czyli najpewniej stałoby się to 15 listopada) wybuchnie debata na temat tożsamości narodowej poszczególnych osobników. Pominąć tu trzeba kilku emigrantów ewidentnie komunikujących się przy pomocy translatora, tolerowanych przez resztę i nierobiących wielkiego zamieszania, ale to i tak promil wśród 11 tysięcy zameldowanych. Ów spis może wykazać, że 99,9% zameldowanych to nie-Polacy. Może to szpiedzy obcych mocarstw, a może w ogóle bezpaństwowcy, albo po prostu większość Polaków podczas każdych wyborów? W przypadku takiej dyskusji rozwiązanie kwestii fejków łatwo może pójść w zapomnienie (przynajmniej na chwilę), a tym samym czujność tutejszych Deckardów może spaść. Tymczasem muszą oni być czujni, bo wróg może czaić się wszędzie i niepokoje społeczne lada chwila mogą wzrosnąć. A oni sami są ludźmi i ulegają słabościom, próbują nawet wiązać się z lewizną, którą klasyfikują jako prawdziwego. Wracają po pewnym czasie na ziemię i do swojej misji z jeszcze większą motywacją, ale skąd pewność, że historia się nie powtórzy? Prawdziwy to nie lewus. Prawdziwy to człowiek, a człowiek ulega pokusom…

9 views
 
Comments

There are no comments yet.
Leave your comment, start the discussion!

Blog
Blogs are being updated every 5 minutes