Batman - Ziemia Jeden
32, Gliwice, Poland

Jak doszło do powstania Batmana, wszyscy z grubsza wiedzą. To nie znaczy, że o jego początkach nie można ponownie opowiedzieć w interesujący sposób.



Christopher Nolan swoją filmową trylogią przedstawił uwiarygodnioną wersję Mrocznego Rycerza, taką, której istnienie w naszej rzeczywistości możemy dopuścić do świadomości. Jej zwieńczeniem był film Mroczny rycerz powstaje z 2012 roku i w tym samym roku miała miejsce premiera kolejnej próby uczłowieczenia bohatera z Gotham, tyle że dokonanej w formie komiksu, wydanej w Polsce w ramach kolekcji DC Deluxe. I stwierdzić trzeba, że Batman - Ziemia Jeden jest próbą nad wyraz udaną.

Pierwszą różnicę w porównaniu do pozostałych historii o genezie i początkach Gacka widać już na okładce. Można spojrzeć Batmanowi prosto w oczy, nie w charakterystyczne białe pola, znajdujące się w masce w miejscu oczu. Druga różnica to forma. Batman - Ziemia Jeden to zwarta, jedna opowieść, niepodzielona na zeszyty czy rozdziały. Kolejne różnice to już meritum - historia, lokacje, postacie. Historia jest z pozoru prosta - mały chłopiec traci rodziców na własnych oczach, poprzysięga zemstę i poszukuje rozwiązania zagadki ich morderstwa, splatając trwale swe losy z pewnymi osobami. Diabeł tkwi w szczegółach i to one czynią z tej historii kawał interesującej lektury.

Poczynając od głównego bohatera, małolat Bruce Wayne to arogant, którego trudno polubić. Dorosły Bruce w roli Nietoperza robi to, do czego czytelnik nie przywykł - popełnia błędy. I nie są to błędy typu źle wyprowadzony cios, tylko poważne pomyłki typu niedosięgnięcie gzymsu czy ignorowanie wołania o pomoc, co widać już na pierwszych stronach. Większą robotę robią tu postacie poboczne. Alfred z Ziemi Jeden nie jest poczciwym kamerdynerem, tylko weteranem wojennym, któremu brakuje ogłady, za to obfituje w bezpośredniość. Jego relacja z podopiecznym daleka jest od ideału, przez co łatwiej jest w nią uwierzyć. Detektyw Gordon już w tym momencie jest samotnym ojcem nastolatki, dostosowanym do warunków miasta. On także przechodzi przez trudności w relacji międzyludzkiej, a jej obiektem jest detektyw Harvey Bullock. Postać ta regularnie pojawiała się wcześniej w komiksach o Nietoperzu, a tutaj dostajemy historię jej adaptacji w Gotham i upadku ku alkoholizmowi. Nie spotkacie na kartach tego tomu klasycznych przeciwników Batmana. No, tylko jednego - Oswalda Cobblepota, ale z typowym komiksowym Pingwinem ma on wspólne jedynie umiłowanie do parasoli. Nie odbiera to jednak bynajmniej przyjemności z lektury.

Ponieważ Batman - Ziemia Jeden ma na celu uczłowieczenie tytułowej postaci, „uczłowieczony” zostało także jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc - Azyl Arkham. Tutaj nie jest to placówka medyczna, tylko rodzinny dom matki Bruce’a (ano, Martha Wayne w tej wersji nosi panieńskie nazwisko Arkham). Jego wygląd wcale nie budzi zaufania już na pierwszy rzut oka i niedziwne, że kulminacja opowieści ma miejsce właśnie w jego murach. Rezydencja Wayne’ów też może dziwić - prawie nieumeblowana, bez żadnych luksusów, o Jaskini, superkomputerach i innych gadżetach (poza Bat-linami) nie wspominając. Wayne Enterprises zostało zastąpione przez Wayne Medical Group - to akurat najmniej istotna zmiana, ale ciekawym humorystycznym zabiegiem jest nadanie nazwy „gabinetowi” naczelnemu wynalazcy Batmana, Luciusa Foxa. Scenarzysta pozwolił sobie na nazwę The Fox Hole (ang. Lisia Nora - słowo fox oznacza lisa).

Ów scenarzysta, Geoff Johns, ponownie spisał się na medal. To ceniony twórca, autor wielu historii, które można już zaliczać do klasyki. Słaba pozycja w jego imponującym dorobku to prawdziwie biały kruk. Skutecznie kroku dotrzymuje mu rysownik Gary Frank. Tworzy on bardzo realistyczne ilustracje, niejeden kadr niewypełniony dymkiem wyraża więcej niż tysiąc słów. Jest na czym oko zawiesić zdecydowanie. Para Johns-Frank to zresztą sprawdzony zestaw. Wystarczy wspomnieć historie Superman: Tajna geneza czy Shazam!, które, jak się uda, także na tych łamach zagoszczą.

Batman - Ziemia Jeden zostawia jednak czytelnika z niedosytem, który jest zwiększany przez ostatnie strony, obiecujące rozwinięcie przedstawionego na niej wątku. Trzeba było czekać lata, ale panowie to zrobili. Efekt? Do opisania za jakiś czas.

5 views
 
Comments

There are no comments yet.
Leave your comment, start the discussion!

Blog
Blogs are being updated every 5 minutes